niedziela, 5 kwietnia 2015

Prolog - Wybijające dzwony.


  Moja dusza wtedy zadrżała jak bijące dzwony, które ogłaszałyby nową erę. Serce me natomiast zaczęło bić nieokreślonym rytmem. Szaleństwo kompletnie mnie wtedy ogarnęło, próbowałam to zrozumieć. Wiedziałam, że jesteś wytworem tylko mej wyobraźni, wcale nie istniejesz. Gdzieś tam głęboko w mojej podświadomości, lecz uparcie temu zaprzeczałam.
   Dlaczego? Dlaczego ciebie widzę, słyszę, czuję twój dotyk pomimo tego, iż jesteś wyimaginowanym tworem mej wyobraźni? I cichy szept słów "Kocham Cię Lucy", rozbrzmiewa wciąż w mych uszach? Mam poczucie bezpieczeństwa, gdziekolwiek bym się nie pojawiła? Jesteś prawdziwy czy może fałszywy?
     Dla mnie i tak nie ma to już żadnego znaczenia. Przynajmniej tuż po tym, jak dokonam tego co jest nieuniknione. Żyłam pomiędzy tym co inni widzieli swymi oczami, a tym co wytworzył mój mózg.  Czymś niekontrolowanym, niemożliwym do spełnienia ani zrealizowania, ponieważ wcale nie istniejesz.
      Na koniec powiem, iż ciebie naprawdę kochałam Natsu. Nawet jeśli byłeś tylko iluzją, której nie mogłam dosięgnąć, a ręka przez nią przelatywała, uświadamiając to mi za mocno. Mam dosyć takiego życia na granicy pomiędzy tymi dwoma, zupełnie sprzecznymi światami.
       Nawet jeśli jesteś tylko tworem mej wyobraźni, którą chciałam spotkać naprawdę, nikt nie ma prawa mówić, iż nie istniałeś. Bo istniałeś. Tylko dlatego, że jesteś w mej głowie, jednak istniałeś. I tak długo jak nie minie o mnie pamięć - będziesz istniał. A jeśli ktokolwiek zaprzeczy Twemu Bytowi, przeklnę go zza grobu.
      PS -  Przepraszam Gray... Tylko ty mi towarzyszyłeś w tej skomplikowanej ścieżce. Spróbuj ze mną się oswoić, jak dźwięk wybijających dzwonów. Od chwili mej śmierci to Ty wyznaczysz Nową Erę.

Lucy Heartfilla.

  Młody, czarnowłosy mężczyzna, o ciemnobłękitnych oczach, zgniatał w ręku kartkę, potocznie zwaną listem.
   - Nie mieliście pokazywać mi jej pożegnalnego listu, tylko pilnować do cholery! - wybuchnął po raz pierwszy, od czasu przyswojenia sobie całej sytuacji. Miał mieszane uczucia, był zły, wściekły i jakby zawiedziony, że cała sytuacja go przerosła. Szaleństwo Lucy, przecież miało poziom zaawansowany.  Ich zasranym obowiązkiem  było pilnować jego przyjaciółki!
  Gdyby mógł to by pewnie się rozpłakał, lecz postanowił zachować wszelkie żale na później. I tak najbardziej z nich wszystkich, Levy najmocniej przeżyje śmierć blondynki. Tak naprawdę nie czuł smutku, ponieważ ten dawno wyparował z czasem. Stało się. Lucy Heartfillia popełniła w akcie desperacji samobójstwo, o czym aktualnie piszą wszystkie gazety.
   Nie był typem osoby, która powiedziałaby swoim przyjaciołom z łatwością najgorszą wiadomość jaką mogliby usłyszeć. I to akurat w tej chwili, gdzie relacje wszystkich zmierzają, ku najgorszemu możliwemu scenariuszowi. Czuł się jak w jakimś pieprzonym filmie, a w dodatku on był tym czarnym charakterem.
 Zazwyczaj kiedy przekazujesz wiadomość o czyjejś śmierci nie jest to scena rodem z filmów, w których wszystko jest wyolbrzymiane. Następuję niezręczna cisza, wraz z niewypowiedzianymi na głos pretensjami, do drugiej osoby. Wszyscy łypią groźno wzrokiem na kogoś, kogo obwiniają, lecz nikt nie ma odwagi postawić otwarcie takich zarzutów. Gray miał tego doskonałą świadomość, dlatego właśnie nie chciał być osobą, która przekazuję taką informację. Szczerze powiedziawszy najchętniej poszedłby teraz do domu, zjadł coś, by następnie położyć się do łóżka i stwierdzić, iż był to tylko koszmar.
  Jednakże możliwość zrobienia takiego czegoś byłaby kompletnie niewporządku, wobec innych przyjaciół dwudziestodwuletniej kobiety. Miałby jakieś nieokreślone poczucie winy, które wolał pominąć. Stał jednak jak ten kołek przed prowadzącym przypadek Lucy, lekarzem. Większą część winy to on ponosił za zaistniałą sytuację. Po kiego dawał Heartfilli nóż oraz pasek od szlafroka? Przecież ostrzegano go, iż przypadek piwnookiej osiągnął istne apogeum i dla jej własnego bezpieczeństwa, trzeba było trzymać ją w zamknięciu.
   - Ja przepraszam - wyjąkał skruszony, niziutki, wąsaty doktorek od siedmiu boleści. Owy człowiek nie spodziewał się, że tak łatwo zmanipuluje go jakikolwiek pacjent. Był winny wiedział to, ale przyjaciele kobiety również byli. Gdyby zgłosili wcześniej jej przypadek możliwe, że dawno można byłoby  ją wyleczyć. Bał się tego powiedzieć tym ludziom wprost, prawdopodobnie w obecnym stanie rzeczy zabolałyby ich takie niefortunne uwagi.
  Po mężczyźnie przeprosiny spłynęły jak po kaczce, bo czy słowo "przepraszam" zwróci mu jedną z najdroższych mu i Erzie osób? Nie, nie zwróci. Martwy człowiek nagle nie powróci z powrotem żywy. Może i zazna on spokoju, lecz pozostawi jakąś niewidoczną wyrwę lub zmieni stosunki, niektórych do pewnych spraw. Fullbaster w porównaniu do innych przyswoił się z myślą, iż Lucy już nie ma chociaż go to zabolało.
   - No pięknie, jak zawsze dostaję najmniej przyjemne rzeczy do wykonania - przeszło mu przez myśl. Miał powoli dosyć tego, że Erza traktowała go jak głupszego od niej chłopca na posyłki, żeby sama nie musiała przekazywać komukolwiek złych wiadomości. Została niedawno w jego oczach zwyczajnym tchórzem, nie odważną, przeraźliwą i nieustraszoną kobietą, jak dotychczas uważał.
  Wyszedł z tej sali, próbując zapomnieć to wystrojone wnętrze. Miał złe wspomnienia, które wolałby zostawić za sobą. Pachnący specyficznie lekarstwami różnego rodzaju korytarz, sprawiał pewien rodzaj strachu u każdego, kto był tu kilka razy z rzędu. Strachu o czyjeś życie, białe jak śnieg ściany nie zapowiadały dobrego zakończenia, tylko potęgowały wrażenie złego.
  Gray Fullbaster omiótł wzrokiem wszystkich swoich przyjaciół, jednakże w tej chwili wydawali się mu odlegli, a ich twarze zostały dziwnie rozmazane przez jego wzrok.
  - Lucy nie żyje, popełniła samobójstwo - oznajmił pozbawionym emocji głosem. Nastąpiło to czego najbardziej chciał uniknąć - zapadła niezręczna cisza. Wszyscy próbowali przywołać obraz kobiety, jednak bez zamierzonego skutku. Każdy pragnął dowiedzieć się czemu Lucy Heartfillia wybrała śmierć zamiast życia i każdy o to obwiniał kogoś  innego.


Od Autorki:
No cóż jest prolog, z którego rzecz biorąc zadowolona nie jestem i nigdy chyba nie będę. Co prawda widzę u siebie sporą różnicę, ale jest dla mnie po prostu niewystarczająca.
 
Opowiadanie to będzie odbiegało od mej wyrobionej normy, ponieważ calutkie będzie napisane w formie trzecioosobowej. Tak będzie NaLu, jakby ktoś pytał. Wkurza mnie to, gdy ktoś mi piszę czy będzie NaLu na blogu o tej tematyce.xD To chyba widać, co nie? Nienawidzę początków, więc... Cóż nawet nie wiem czy mi się udało w pewien sposób kogoś zaciekawić. Blog, prawdę mówiąc miał się pojawić po zakończeniu K.N, ale chyba wieki by minęły, a ja zapomniałabym o co miało chodzić w całej historii. Trzy blogi? Toż to istne szaleństwo, jednak ja nie potrafię prowadzić przez dłuższy czas jednego opowiadania kiedy nachodzi mnie wena na kolejne.xD Nie martwcie się i tak trzy na raz to mój limit, a to będzie w miarę krótkie. Nie zamierzam robić z tego tasiemca Broń Boże!
Pozdrawiam  Serdecznie Lavana Zoro :)

21 komentarzy:

  1. Taaak, jasne. Można się łatwiej reklamować. Przypominam uprzejmie, iż gdyby nie bulwersacja ze strony komentatorów, to w życiu nie założyłabym zakładki do spamu. XD

    W każdym razie miałaś niesamowite szczęście, bo w momencie w którym napisałaś ów ,,spam", postanowiłam być online. A skoro nie mam w tej chwili co robić (brak weny ze względu na... tragiczne problemy w życiu prywatnym, znając życie zaowocują przesunięciem publikacji rozdziału na moim blogu, bo po prostu nie wyrabiam), no to zajrzę do Ciebie. De facto póki co na święta nigdzie nie idę, więc jeden komentarz w tę czy we w tę różnicy dla mnie nie zrobi.

    Wracając! Pisanie formy ,,me" zamiast ,,mnie" zawsze wydawało mi się takim refleksyjnym zabiegiem, bowiem często spotykałam się ze zdaniami w takim stylu we wszelkich tłumaczeniach japońskich openingów/endingów/soundtracków, zaś sama natomiast, zawsze bałam się użyć tego z pozoru niewiele znaczącego słówka... bo bałam się, że zabrzmi dziwnie, aka nienaturalnie. U Ciebie jednak zabrzmiało okej. Cały ten list Lucy był dla mnie niczym tekst wyjęty z jakiegoś openingu/endingu i z gracją przetłumaczony na polski. Naprawdę. Równie dobrze mogłabym dać w tle jakąś piosenkę i przyswoić do niej te słowa (no może poza tym KOCHAŁAM CIĘ NATSU, bo kto normalny wśród takiego uczuciowego misz maszu zrozumiałby cokolwiek tłumacząc piosenkę jako ,,kochałam cię lato/latem"?? XD).

    Rozwaliło mnie porównanie ,,przeprosiny spłynęły jak po kaczce". xD Serio. Tak nagle mimo kiepskiego humoru wybuchłam śmiechem i bardzo Ci dziękuję ... ^^

    Ciekawi mnie istota niniejszej opowieści, z racji, iż Lucy nie żyje. Okej. Mam nadzieję, że w jakiś magiczny/niemagiczny sposób wróci do żywych albo Natsu umrze i dołączy do niej w zaświatach (dafaq...).

    Zgodzę się na wszystko, byle nie nekrofilię.

    Buźka,
    Mya.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No bo można się łatwiej reklamować.xD Cóż zakładka i tak jest zakładką.

      Yey. Mi siostra zawsze powtarzała, żem farciara. Tylko nadal nie mam pojęcia czy w złym, czy dobrym sensie.Farta do wypadków to ja mam i to dużego, kilkakrotnie szpital już też przeżyłam, więc...

      Piosenka?xD Teraz to kompletnie mnie rozwaliłaś kochana. Chociaż może wzięło się to z tego, że przygodę z pisaniem zaczynałam od piosenek. Kto tam to wie. Nie bój się używać słowa "me" w listach, zagadkach lub wierszach. To słowo jest idealne, wręcz do tajemnic albo listów miłosnych. :D

      Fajnie, że poprawiłam chociaż nieznacznie humor i życzę szybkiego uporania się z problemami. ;)
      Całe opowiadanie będzie na początku takim powrotem do przeszłych wydarzeń, aż do momentu śmierci blondynki, jak i wydarzeń tuż po niej. :)
      Nie martw się nekrofilii nie mam w planach.xD
      Pozdrawiam Lavana Zoro :)

      Usuń
    2. Przez Ciebie uzależniłam się od słuchania tego nowego endingu FT, uh.

      Ja nigdy np. piosenek nie pisałam, natomiast kiedyś zajmowałam się ich tłumaczeniem z języka japońskiego (który de facto troszkę znam :'D).

      Dziękuję za uspokojenie w sprawie nekrofilii. :*

      Buźka,
      Mya.

      Usuń
  2. Genialny prolog. Wszystko mi się podobało. Zacznę od tego... nawet sam wygląd bloga, wygląda świetnie. Chociaż obrazek robiący za nagłówek - psuje klimat. ;/ Natsu iluzją? No nieźle, zapowiada się smutno ale świetnie. Ciekawi mnie to... Jak mogła kochać iluzję? A może on istniał? Kto wie, pewnie Ty. Bardzo spodobało mi się wprowadzenie, wszystko cud, miód.
    Chyba tyle z Mojej strony.
    Pozdrawiam i weny życzę.
    PS. W zakładce spam, pozostawię Ci mój bezczelny spam. :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :* Jeju, aż cieplej się na serduchu robi i mam banana na twarzy.xD Dla gwoli ścisłości jadłam prawdziwego banana i faktycznie mam go na twarzy, ale to szczegół.xD Psuję klimat.. Cóż... Moim zdaniem też jest chyba za mocno cukierkowaty. -c-c- Gdybym ogarniała te wszystkie programy graficzne to bym własny, bardziej psujący obrazek stworzyło. Bo o ile na kartce papieru umiem w rysować w miarę okej, to w programach graficznych idzie mi do kity. ;) Pomyślę nad jego zmianą.
      Wenę mam gorzej z czasem, ale i tak dziękuję.
      Pozdrawiam Lavana Zoro :)

      Usuń
  3. Prolog super :D
    Zaraz, zaraz Natsu iluzją...no nie XD, a może jednak on nie był żadną iluzją, może on istniał...no kurcze nie wiem XD
    Lucy popełniła samobójstwo już w prologu...brawa dla ciebie :D
    Ale teraz jestem ciekawa jak to się dalej potoczy ^-^
    Przesyłam dużo weny, czekam na pierwszy rozdział i pozdrawiam ^-^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Dokładnie iluzją.xD Tak, to są właśnie efektu mojego Trollu na K.M&HZS!NIM! Jak razie wszelkie spoilery pozostawię dla siebie.
      Musiała inaczej nie byłoby retrospekcji, dziękuję, dziękuję. :D
      Ja w sumie wiem, ale też jestem ciekawa. LoL jak to dziwnie zabrzmiało...
      Łapię wenę, czas jakoś znajdzie i jak się uda rozdział 1 pojawi się jeszcze w kwietniu. Ugh... Przeklęte egzaminy. -c-c-
      Pozdrawiam Lavana Zoro :)

      Usuń
  4. Nie spodziewałam się po tobie Nalu ... myślałam że też już masz ich dość. No ale pomysł z Natsusiową Iluzją jest ciekawy. Szczególnie jak ma się wytłumaczyć rozróby, których się dotąd dopuszczał xD

    AlonseKurokami

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwierz mi Ali ja też się po sobie NaLu nie spodziewałam.xD A ja jak już tworzę coś z tą parką to na pewno nic normalnego nie będzie. Jak dobrze wiesz na Halo, halo zgłoś się! - Jest u mnie przecież LoLu dla odmiany, a miłością Natsu jest tam nie kto inny jak Mira.
      Po prostu sobie pomyślałam o Lucy jak o Psychodelicznej Arystokratce i tak powstał cały pomysł. Moim celem są tu głównie refleksję i uczucia bohaterów. A co rozrób Natsu...xD Mam doskonałe wytłumaczenie.xD
      Pozdrawiam Lavana Zoro :)

      Usuń
    2. U mnie też Nalu nie będzie ... za to pojawi się wątek parkowy przez który niektórzy mogą dostać nerwicy.

      Więc albo robiła to wszystko Lusia nie zdając sobie sprawy z własnej siły albo wszystko zostanie zwalone na wąsy Happy'ego xD

      Usuń
  5. Tak więc, pojawiam się i na tym blogu Lavciu~
    Powiem Ci, że jako iż jestem osobą nie trawiącą, na dłuższą metę Lucy, to wydaje mi sie, że to opowiadanie NaLu może mi się spodobać. Czemu? Zaciekawił mnie fakt... Jak to może być opowiadanie NaLu skoro Lucy umarła? xD
    Stawiam teze, iż to może być na kształt Edolas ale.. Nie wiem czym to poprzeć. *^*
    Mam jedną uwagę co do tego. Oczywiście po tym skończę..
    Moja Erza tchórzem..? Jak możesz, będę płakała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No witam, witam Ericzka.xD
      Ja doskonale wiem, że nie trawisz Lucy, ale moim zdaniem po Tartarosie się wyrobiła kobita. :D
      Normalnie. Będzie RETROSPEKCJA, aż do momentu śmierci Lucy, jak i wydarzenia po jej śmierci.
      To tylko opinia Graya po ostatnich wydarzeniach, każdy byłby znerwicowany na jego miejscu. On miał najwięcej problemów z powodu Lucynki. <--- A raczej będzie miał.xD
      Pozdrawiam Lavana Zoro :)

      Usuń
    2. Też nie trawię tej blondyny. Ciągle beczy i ... traci ubrania. Zresztą to tylko namiastka tego co doprowadza mnie niej do szału,

      Usuń
  6. Super, jak ją uśmiercisz, to cię zabije. A tak na poważnie to ciekawy prolodzek, spójny i w ogóle. Chciałabym zobaczyć jak będzie dalej, więc mam nadzieję że niedługo wstawisz dalszą część.Wenki i pozdrowionka :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Napisałaś komentarz dziewięć minut przed wstawieniem rozdziału pierwszego.xD Wróżbitka jakaś czy coś? Dziękuję.
      Ale ja już ją uśmierciłam... I to w samym prologu.xD
      Pozdrawiam Lavana Zoro :)

      Usuń
  7. To teraz leć na drugę stronę i ją zabierz xd. Nie no, lecę szybko przeczytać pierwszy rozdzialik bo szkoła za chwilę.Zobaczę co żeś nakombinowała. Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  8. OOOOOOOO ! Przepiękne, przepiękne.
    Nie wiedziałam, że to Twój blog :)
    List Lucy totalnie mnie rozłożył na łopatki. Natsu jako iluzja, którą pokochała. Opowiadanie, aż kipi od emocji, co bardzo mi się podoba, bo jestem typem romantyczki *_* Mogłam bez problemu wczuć się w przeżycia bohaterów. Bardzo zaskakujesz, już w prologu.
    Często tak mam, że przeczytam pierwsze zdanie, i wiem, że to mi się podoba, to będę czytać. Miałam tak w przypadku Twojego opowiadania. Dotarłam do mnie, co rzadko udaje się autorom blogów. Żałuję, że nie mam czasu, żeby przeczytać Kaskady Nienawiści... ale być może jutro znajdę czas, bo kończę dosyć wcześnie :)
    Pragnę czytać więcej Twojej twórczości. I będę to robić <3

    Pozdrawiam ! Nikai :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O Nikai! Jak miło Cię tu widzieć, choć jesteś ostatnią osobą jakiej się tu spodziewałam. :)
      Nie dziwię się, dopiero niedawno go założyłam. ;D Czasami też tak mam, że nie patrzę na autorów i klikam na bloga po samym opisie.xD
      Cieszę się, że zaskakuję. Taki był mój cel. ;)
      Ja też tak czasem mam, ale rzadko to się zdarza. Tylko, w niektórych przypadkach się to u mnie sprawdza.
      Nie żałuj, nie żałuj. Kaskada wypada początkowo o wiele gorzej niż to opowiadanie.xD Teraz aktualnie przechodzi drobne poprawki.
      Pozdrawiam Lavana Zoro:)

      Usuń
  9. Ooo... Znalazłam twój blog zupełnie przez nieznany mi rodzaj przypadków xd Powiem tobie, że nie mam pomysłu na ten wybitny komentarz, iż nie mam tobie do zaoferowania zarzutów związanych na przykład ze złym pisaniem czy coś takiego c: Bardzo mi się podoba historia Natsu jako wytwór wyobraźni Lucy. Jednak po mojej głowie krąży pytanie... Czy Lucy faktycznie i autentycznie popełniła samobójstwo?! Ja tak to spoko xddd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż takie przypadki czasem się zdarzają.xD Sama mam ich kilka, więc...^^
      Tak. Lucy faktycznie i autentycznie popełniła tu samobójstwo. Nie będę tego zmieniać, bo cała fabuła nie będzie miała żadnego sensu. xD
      Pozdrawiam Lavana Zoro :)

      Usuń
  10. Dobra! Nie umiem pisać długich komentarzy, więc powiem krótko: ŚWIETNE!
    Tajemnica, sam pomysł, realizacja, dobrze opisane emocje bohaterów, motyw śmierci juz w 1 rozdziale, po prostu genialne. Wiedziałam, że blog mi się spodoba i jedyne, co mnie w tym wszystkim dziwi to, że wcześniej go nie odkryłam. :Idę czytać dalej, choć mam tylko jeden rozdzialik :(

    OdpowiedzUsuń

Przeczytałeś? Skomentuj! Taka mała rzecz, a cieszy :)